O szczęściu, które jest w zasięgu ręki, pasjach, wytrwałości w dążeniu do celu. „Jestem życiem”, kapitanem swojego losu, podkreśla Andy. Bowiem ŻYCIE jest cudem, które przydarza się nam i warto z niego skorzystać, czerpać, jak najwięcej się da. Oddychajmy i dotleniajmy się. To MUST HAVE dla naszych szarych komórek, aby uniknąć znurzenia, a przede wszystkim demencji, bowiem coraz dłużej żyjemy.
Captain Andy zaprasza nas w ten rejs… Carpe Diem!
Specjalny Rabat 25 % na książkę i ebook. Po wejściu na stronę https://captainandy.co
na początku dokonywania zakupu trzeba wpisać kod rabatowy: beauty
CAPTAIN ANDY
Kurs na życie
według
Andrzeja Jankowskiego
Andrzej Jankowski / CAPTAIN ANDY – pisarz i żeglarz. Absolwent Oxford University. Były dyplomata i doradca biznesowy. Od kilku lat w nieustającej, morskiej podróży po świecie. Na ostatnim- marcowym – Międzynarodowym Kongresie Stowarzyszenia Lekarzy Dermatologów Estetycznych i Medycyny Anti-Aging wystąpił jako mówca motywacyjny. Pandemia zatrzymała go na lądzie – więc znalazł czas, aby podzielić się swoimi przemyśleniami na temat życia w czasie i po sztormie…
Tekst: BRYGIDA REKOWSKA
Kiedy pięć lat temu wyruszałem w swój (trwający ciągle) rejs dookoła świata – zadzwonił do mnie przyjaciel i prawie krzycząc przekonywał – że ten wyjazd, w tym momencie jest złym, nieracjonalnym pomysłem. Że powinienem zostać, walczyć o swoje sprawy materialne, że dużo tracę. A ja miałem poczucie, że nie takie walki chcę w życiu staczać – nie chcę skończyć w szpitalu z problemami kardiologicznymi czy neurologicznymi…. Dzisiaj myślę – zwłaszcza w obliczu tego co się teraz dzieje na świecie – że wspomnienia, wrażenia, doświadczenia i przygody jakie przeżyłem w przeciągu tych pięciu lat są bezcenne, znacznie cenniejsze od kluczyków do porsche, które z każdym dniem tylko traci na wartości…
Najlepszym sposobem sztuki przetrwania jest samo życie
Przyjechałem do Warszawy na trochę – i zupełnie niespodziewanie zostałem na dłużej. Ten czas jest paradoksalnie bardzo dobrym czasem w moim życiu. Wreszcie się bezkarnie wysypiam, mam też możliwość pisania kolejnej książki. Robię szkolenia dla firm online. Mieszkam, gotuję, żyję! Śledzę jak każdy i analizuję to co się dzieje na świecie, ale staram się jak najlepiej wykorzystać ten przystanek- czas jaki los mi ofiarował. Nigdy nie narzekam, nie mam do nikogo pretensji, nie oczekuję od nikogo pomocy – staram się sam zorganizować i dostosować jak najlepiej do rzeczywistości zewnętrznej, nawet tak trudnej i niespodziewanej jak teraz. Jako Kapitan nauczyłem się być zawczasu przygotowanym do wszelkich sztormów i zmian pogody. Każdy z nas jest kapitanem swojego życia, ale i kapitanem swojej rodziny i współpracowników.
Andrzej Jankowski w rozmowie z dr Barbarą Walkiewicz Cyrańską – Prezes Stowarzyszenia Lekarzy Dermatologów Estetycznych na XXI Międzynarodowym Kongresie SLDE i Medycyny Anti-Aging, Warszawa 08.03.2020 r.
Zasady Dobrej Praktyki Capitana Andy: niezbędnik przetrwania na czas kryzysu i nie tylko…
Najlepiej omijać sztormy– ale jak już nam się zdarzy, taki nieprzewidziany, to warto być przygotowanym. Tego nauczyłem się na morzu, te zasady stosuję też na lądzie.
- Zapasy prowiantu, wody, zapałek, świec itd. itp. – taki niezbędnik pomaga przetrwać różne niespodziewane przerwy: w dostawie wody czy prądu, ale i w sytuacji choroby i kiedy nie możemy, jak teraz, opuszczać domu przez jakiś czas.
- Dbanie o zdrowie, odporność i kondycję fizyczną to najlepsza inwestycja.
- Higiena psychiczna. Kiedy w czasie któryś regat Sydney – Hobart przytrafił się groźny sztorm – wiele jachtów zatonęło, ale jedna załoga walczyła szczególnie odważnie. Gdy kapitan zauważył, że morale załogi spada, zabronił słuchania komunikatów o niebezpieczeństwie nadawanych cały czas dookoła. Odcięci od złych wiadomości – które osłabiały ich wolę walki – przetrwali.
- Warto być konsekwentnym, ale nie upartym, przystosowywać się do sytuacji i zmieniać kurs w miarę potrzeby. Właściwie i adekwatnie do sytuacji ustawiać priorytety.
- Nie obwiniaj o nic nikogo i nie domagaj się niczego. Nie oczekuj, że ktoś za Ciebie rozwiąże twoje problemy i zajmie się twoimi sprawami . Ty jesteś swoim najlepszym przyjacielem i kapitanem swojego życia.
- Sztuka przetrwania polega na … przetrwaniu. Nie skupiaj się na niedogodnościach tylko na organizowaniu tego na co masz wpływ.
- Celebruj życie. Każdy sztorm, nawet taki jak ten, teraz, kiedyś się skończy – wtedy docenimy spokój, normalność.
OCEAN INDYJSKI / fragment książki „Nazywam się Życie” Andrzeja Jankowskiego
Nad zatoką Arugam Bay, na wschodnim wybrzeżu Sri Lanki, zapada już wieczór. Siedzimy nad samym brzegiem ciepłego Oceanu Indyjskiego. Razem z nami guru światowego surfingu, lokalny mistrz, który od kilku godzin opowiada nam o życiu na wyspie, o oceanie, o fali…
– Czy możesz nam opowiedzieć o tsunami, tym sprzed kilku lat? – pytam niefrasobliwie, jakbym zagadnął przechodnia o drogę.
Twarz surfera nagle poważnieje. W oczach pojawiają się łzy. Nagle siedzi przed nami inny człowiek. Nie ma mistrza, zniknął. Jest ofiara, chłopiec, jakby bezsilny wobec tego, co się stało. Nie mogę uwierzyć w tę przemianę.
– Straciłem w tsunami rodzonego brata – wyrzuca z siebie łamiącym się głosem. – W naszej wiosce zginęło kilkaset osób. Widziałem, kiedy fala dochodziła do wybrzeża. Jestem bardzo silny, więc w ciągu kilku sekund wdrapałem się na palmę kokosową.
Co mnie podkusiło, żeby o to zapytać – myślę teraz i czuję się winny, że musi przeżywać to raz jeszcze. Ale jest już za późno.
– Wbiłem palce w pień tak mocno, jak tylko mogłem – kontynuuje. A pode mną rozgrywał się dramat i sceny z piekła rodem. Moja sąsiadka z półrocznym płaczącym niemowlakiem wyła i prosiła o pomoc, a ja nic nie zrobiłem! Gdybym skoczył, to też bym zginął. Nie skoczyłem i… – głos mu się łamie – rozumiesz? Rozumiesz?
Milknie, mocno wzruszony. Nastaje nieznośna, niewygodna dla wszystkich cisza. Żadne słowa pocieszenia z naszej strony nie miałyby sensu. …
Pisk dziewczyn rozlega się tak niespodziewanie, że aż podskakuję na hamaku. Ale szybko orientuję się, że to nie pisk przerażenia, a radości, bo słyszę także śmiech. Patrzę w dół i nie wierzę własnym oczom. Z piasku, wprost spod naszych stóp, wychodzą maleńkie, kilkucentymetrowe żółwiki. Właśnie się wykluły z jaj. Siedem żółwich maluchów z lewej, dziesięć z prawej, dwadzieścia z przodu i nagle cały piasek wokół zaczyna się ruszać, jakby falował. Nasi lokalni gospodarze podają nam już wiadra pełne morskiej wody, pokazując, jak podnosić delikatny tułów żółwika, żeby go nie uszkodzić. W naszych dłoniach te małe radosne stworzenia machają bezradnie łapkami w powietrzu jak nakręcone zabawki. Dopiero włożone do wody odzyskują pewność sie- bie. Żółwiki dziesiątkami trafiają do wiader, a następnie do oceanu. Akcja ratunkowo-transportowa kończy się po godzinie.
Siadamy zmęczeni i szczęśliwi na piasku oświetlonym srebrzyście przez wysoko wiszący księżyc. Plaża jest poprzecinana dziesiątkami małych kolein, śladach po mozołach dzielnych żółwich dzieci. Patrzę na mistrza, a on na mnie. Myślimy teraz o tym samym i obaj jednocześnie zaczynamy się śmiać. Przed momentem rozmawialiśmy o śmierci, a parę chwil później staliśmy się świadkami narodzin życia.
Życie. Znam je od urodzenia i jestem dzięki niemu tu, na naszej Ziemi. Życie przetestowało przede mną miliony różnych form istnienia, więc cieszę się wzrokiem, słuchem, dotykiem, smakiem, powonieniem, a także wieloma umiejętnościami. Myślę, piszę i czytam, a przede wszystkim czuję, oddycham i jestem wewnątrz, a nie obok. My name is life – myślę najpierw po angielsku. Po chwili mówię do siebie głośno: Nazywam się życie. Ty też nazywasz się życie. Jesteśmy tym samym. Ty i ja. Jesteśmy życiem. Jesteśmy ludźmi, ale należymy także do wspaniałego królestwa zwierząt. One, tak jak my, są żywe, jak rośliny, jak ocean i jak wszechświat. Ziemia nie tylko jest pełna życia, Ziemia jest życiem. Cały wszechświat jest jednością. Wszystko jest życiem, a my jego wspaniałą częścią.